niedziela, 1 marca 2015

Urodziny 6-latki



Fajnie jest być córką inżyniera. Wytłumaczy taki inżynier co to jest prąd, siła ciężkości i napięcie powierzchniowe. Powie, jaki myk podczas jazdy na rowerze zastosować, żeby było lżej i szybciej. Podpowie, jak zrobić najwyższą pod słońcem wieżę, aby stała stabilnie, jak drapacz chmur w Japonii. Cyk, śmig i zbuduje statek, konia, motyla, koronę i co tylko sobie córki zażyczą. Zaimponował mi ten inżynier, kiedy wykorzystując klocki, kabelki i jakieś silniczki skonstruował robota na kółkach, którego dziewczyny napędzały kierując w niego snop z latarki. Małe sikały po nogach z wrażenia.
Posadzi sobie ów inżynier na kolanach gwiazdę w tiulach i z warkoczami i razem lutują.
Podnosi ten gość poprzeczkę wysoko – chce żeby jego córka odróżniała młotek od kombinerek, rozpoznała klucz nr 6 i była opykana w skrzynce z narzędziami. Kiedy mała królewna zamarzy sobie hulajnogę, wraz z zabawką dostaje instrukcję obsługi i składa ją sama.
Mam nadzieję, że ta córka inżyniera, także córka moja, razem z tą umiejętnością wkręcania śrubek dostanie od taty męską odwagę, bezproblemowość, konkret w podejmowaniu decyzji i śmiałość w realizacji celów. 








No i myśl tu potem, matko, co takiej rozgarniętej córce inżyniera, obecnie 6-latce, dać w prezencie na urodziny. Łatwo nie jest. Ale za to urządzić urodzinowe party…. Rozkosz i sama przyjemność!
Póki co udawało się dotychczasowe kinderparty realizować w domu. Tradycją jest, że robimy tematyczne: były już pirackie, były indiańskie. Kolejną wrzutę Majka zrobiła mi taką, że myślałam, że padnę: strażackie. Zagadywałam raz i drugi: słuchaj, jesteś pewna, bo ja jakoś tego nie widzę.
Myślała, myślała i w końcu powiedziała coś, na co czekałam: OK, mamusiu, strażackie nie, bo przecież ognia w domu nie rozpalimy.
Uffff :).
Będziemy mieć więc party podróżników i odkrywców.
Z wystrojem idziemy nietypowo – jak na podróżnika :) – bo w róż! Przeszperałyśmy Pinteresta szukając inspiracji – babska natura odezwała się w nas obu i piszczałyśmy z zachwytu nad pomponikami, balonikami, proporczykami. Ostrego różu w domu bym nie strawiła, ale pasteloza mnie rozczula. Jest tak dziewczęca, delikatna i urocza!
Co nas urzekło? Mniej więcej to:























Imprezka za tydzień. Zaproszenia już rozdane. Skoro ma być dziewczęco i różowo – zrobiłyśmy latawce.


Dotarły już talerzyki i kubeczki z pannaklara. Są idealne! Delikatny kolor, nienachalny design, super jakość. Wielkie love dla takich gadżetów :).

Teraz trwa akcja – rączki w ruch. Papiery, bibuły, nożyczki, klej, sznurki, dziurkacze i inne cuda. Pomponiki, baloniki, proporczyki – muszą być gotowe za kilka dni więc działamy. W życiu córki wydarzenie miesiąca. Kolejny raz będą spełniały się jej marzenia.

xxXAgaXxx
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz