Zbliża się Dzień Matki. Lekcja w szkole. Maja może wybrać
czy opowie o mamie czy tacie. Woli o tacie, bo o mamie… nie wie, co
powiedzieć.
- Z tatą się bawię, gram w gry, w karty, buduję roboty,
maluję w paint, jeżdżę na rowerze, robię fajne rzeczy – opowiada moja 7-latka.
Wiecie, jakieś 2 miesiące temu była akcja biegowa w Lidlu.
Kupiłam sobie cały strój. Przymiarki do
biegania robiłam rok temu, w starym dresie i rozwalonych butych. Chciałam
sprawdzić czy mi się to spodoba. Siadło. Teraz na trasie biegowej nie chcę
wyglądać jak dziad więc zaopatrzyłam się profesjonalnie. Strój przetestowałam w Wielkanoc, wróciłam zadowolona, z planem treningu w głowie. Plan się rypnął,
strój leży w szafie. Okazało się, że wieczorne bieganie - ze względów
logistycznych - odpada. Kumpela doradziła: idź rano zanim oni wstaną. Chcę
wyjść od ok. 10 dni. Jeszcze mi się nie udało.
Kiedy kupiłam te biegowe ciuchy chciałam Wam napisać o hobby,
o tym, że da się robić coś dla siebie nawet jeśli jest się matką trójki, w tym
jeszcze nie siedzącego niemowlaka. Chciałam Wam napisać, że pasja, czas dla
siebie samej i zadowolona matka to naczynia powiązane. Chciałam też,
oczywiście, napisać o marzeniach. Bo, że warto je mieć, to taki sam frazes, jak
hasło wyspana matka.
Macie marzenia? Ja mam. 1. Iść z rękoma w kieszeniach (chodzę
najczęściej w dwóch pozycjach: do przysiadu –z rękoma na wózku lub na pingwina
– ciągnąc dzieci). 2. Wziąć rano prysznic tak długi, aż mi się znudzi (bez
myśli – szybciej, bo zaraz Marta się obudzi). 3. Pełny makijaż i fryz (a nie
tylko oko, włosy w kucyk, a na pazury lakier z linii Fast dry). 4. Maseczka co
drugi dzień (a nie w desperacji podwójna
warstwa glinki zielonej, gdy twarz robi się już szara).
Zauważyliście, że moje marzenia są przyziemne? I w zasadzie
kręcą się koło łazienki. Bo łazienka to takie miejsce, gdzie człowiek zostaje
sam. To kryjówka przed dziećmi. Zanim się zorientują, że matka się schowała, może
upłynąć kwadrans. Ale czy ktoś może wytłumaczyć mi, dlaczego dziecko potrzebuje
matki akurat, kiedy ta się zamyka? Dlaczego ma do powiedzenia (czyt. pokazania
i zobaczenia się z matką oko w oko, kiedy ta myje się albo sika?). Dlaczego
porusza się z radarem włączonym na matkę?
Mówi się, że matka to świetny logistyk, dyrektor fabryki, marketingowiec, lekarz. Hmmm…. ja to się czuję, jak pacjent szpitala psychiatrycznego….
5. Marzę jeszcze o trzech dniach urlopu od urlopu
macierzyńskiego. Ten pierwszy minąłby mi pewnie na zachłanności – upchać w
niego same przyjemności. Drugi na delektowaniu się tym co NAJprzyjemniejsze, a
dopiero trzeci na lenistwie.
No dobra, zejdźmy na ziemię. Wiem, że w końcu wyjdę biegać rano, zanim oni wstaną. Nie dosypiam, ale szydełkuję i robię na drutach (bo
pokochałam tę rutynę i nudę: oczko, oczko, oczko, oczko). Czas tylko dla
siebie: kino, kawa z kumpelą i samotny szoping są.
Po słowach mojej córki wiecie, że zabaw z tatą nie przebiję. Nawet nie mam zamiaru. Ostatnio wybraliśmy się w miejsce, gdzie nie można było kupić nic do jedzenia, a ja zabrałam za mało przekąsek. To, co miałam dałam dzieciom. Sama chodziłam kilka godzin głodna. Zmuszam Maję do czytania, liczenia, angielskiego, pływania, pozwalam tylko na chwilę tv, ochrzaniam za złe zachowanie, piekę jej babeczki, żeby nie jadła słodkiej chemii ze spożywczaka, daję ekologiczne kosmetyki i starannie ubieram. Lekarz, logistyk, spowiednik, psycholog, nauczyciel, zaopatrzeniowiec, kucharka – tak, jestem tym dla niej na co dzień. Ona o tym nawet nie myśli. I kiedy mówi mi, że wolała opowiedzieć o tacie w szkole płaczę, ale zrobię wszystko, aby nie odczuła mojej frustracji. Wiem, że dostanę od niej laurkę. Powie, że mnie kocha. A ja wiem, że zaczął się etap, kiedy nie jestem już dla niej najważniejsza.
Po słowach mojej córki wiecie, że zabaw z tatą nie przebiję. Nawet nie mam zamiaru. Ostatnio wybraliśmy się w miejsce, gdzie nie można było kupić nic do jedzenia, a ja zabrałam za mało przekąsek. To, co miałam dałam dzieciom. Sama chodziłam kilka godzin głodna. Zmuszam Maję do czytania, liczenia, angielskiego, pływania, pozwalam tylko na chwilę tv, ochrzaniam za złe zachowanie, piekę jej babeczki, żeby nie jadła słodkiej chemii ze spożywczaka, daję ekologiczne kosmetyki i starannie ubieram. Lekarz, logistyk, spowiednik, psycholog, nauczyciel, zaopatrzeniowiec, kucharka – tak, jestem tym dla niej na co dzień. Ona o tym nawet nie myśli. I kiedy mówi mi, że wolała opowiedzieć o tacie w szkole płaczę, ale zrobię wszystko, aby nie odczuła mojej frustracji. Wiem, że dostanę od niej laurkę. Powie, że mnie kocha. A ja wiem, że zaczął się etap, kiedy nie jestem już dla niej najważniejsza.