Taka
sytuacja: wychodzę z pracy. Spokoju nie daje mi myśl o imprezie sylwestrowej
organizowanej za dwa dni w domu. Kuszą mnie balony, serpentyny, brokat, ale to w
sumie pikuś. Bo ja zagwozdkę mam tak naprawdę na papierowe DIY :) Przy kompie oczy wbijam w te wszystkie
pompony, girlandy, chorągiewki, kulki, trójkąty, gwiazdki, kwiatki co to wiszą
od ściany do ściany, z sufitu do podłogi, od lampy do drzwi, co rozciągnięte są
nad łóżkami i nad oknami. Rozsądek mówi: nie dokładaj sobie roboty. Tyle że
problem w tym, że ja się z moim rozsądkiem nie przyjaźnię. Raczej się kłócimy,
omijamy, udajemy, że nie znamy :) Działam emocjonalnie i impulsywnie. O
stabilności nie ma mowy. No i cóż na to poradzę? Nic. I nawet nie zamierzam,
he, he.
Idę, idę więc
te dwa dni przed sylwkiem. I myślę. Przydałaby mi się bibuła prasowana, miękka,
delikatna, która do tych pomponów, girlandek jest the best. – Przecież jest tu niedaleko
fajnie zaopatrzony sklep z drobiazgami dekoracyjnymi, zajrzę, zobaczę – podkusiło mnie. Nie znalazłam nic odpowiedniego, więc poszłam szukać papierniczego.
A ponieważ bibuły czarnej brakowało wzięłam więc karton czarny. No co jak co,
ale ten przydaś na pewno się przyda :)
Patrzę na
zegarek. O k…..urrrrrczę. Nie zdążę! Trzymam torebkę, siatę z jakimiś
pierdołami i jeszcze te papiery świeżo kupione. Stoję na rynku, a powinnam już
zbliżać się do przystanku autobusowego. Mam buty na obcasie, pada śnieg,
ruszam. Siatami macham, jak skrzydłami, więc spokojnie mogę powiedzieć, że lecę :). Poślizgi, zadyszka i ten
wewnętrzny głos – kobieto, matko, cóż ty wyrabiasz?
Znalazłam
winnego sytuacji. To ten papier :) Mówiłam już, że z moim rozsądkiem się nie
przyjaźnię. No przecież się nie przyznam, że nie zachowałam się dość
statecznie. Matka dzieciom, kozaczki, modny kurcioszek, a jak czapkę zdjęłam w
busie, to mi pot płynął nad okiem :).
Parowałam,
topiłam się, a że droga busem do domu zajmuje mi prawie godzinę zdążyłam nie
tylko wyparować, ale i przemyśleć swoje zachowanie.
No i ponownie
zrobiłabym tak samo. Nie potrafiłabym się opanować, poszłabym po papier, by
zrobić dla dzieci ozdoby.
W domu mamy
pompony, gwiazdki, girlandy, a teraz zachwyciłam się rozetkami. Są efektowne, a
banalne i szybkie w wykonaniu. Mój DIY wygląda tak: wystarczy mieć podwójnie
złożoną bibułę, linijkę, nożyczki i klej.
Wycinasz 3 prostokąty. Każdy składasz jak wachlarzyk, potem zginasz na pół i łączysz ze sobą stykające się
ścianki klejem, a następnie kleisz zewnętrznymi ściankami te 3 części. Na
koniec robisz dziurkę, przewlekasz sznureczek i wieszasz. Błyskawica, prawda?
Sylwester już minął, a rozetki zostaną z nami długo. Wiszą w oknie pokoju dziewczynek.
Widzę, że
rozetki można je fajnie wykorzystać: do zdobienia muffinów i ciast, dekorowania
prezentów, drinków. Zobaczcie!
zdjęcia pochodzą z: Pinterest
PS. W sylwestra też wyszłam z pracy. I też myślałam, tym razem przejęta, o wizycie gości, którzy mieli wpaść za 3 godziny. Polecam szybkie menu last minute:
- sałatka z rukolą, granatami, mandarynkami i serem pleśniowym,
- sałatka z makaronem i tuńczykiem,
- tarta (ale na francuskim, a nie kruchym spodzie) z pomidorami, ricottą, serem żółtym i jogurtem,
- rogaliki z ciasta francuskiego z serem kozim,
- koreczki, np. indyk, suszone pomidory; sery, winogrona, pomidorki, ogóreczki, papryczka,
- kanapeczki włoskie - z grillowaną papryką, cukinią, mozarellą,
- do suchych przegryzek dipy, np. jogurtowo-czosnkowy czy awokado z cytrynką :)
Białe wino ze spritem i noc mija błogo :)
xxXAgaXxx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz