poniedziałek, 9 listopada 2015

Funkcja panika



Fajnie by było być trzórzem. Wycofać się jakkolwiek: w wersji po angielsku, jak piesek z podkulonym ogonem albo z przyklejonym do twarzy głupim uśmiechem, złożonymi rękoma, kiwając głową na prawo i lewo, stawiając krok za krokiem do tyłu. Fajnie byłoby powiedzieć: nie, dziękuję. Finał oddaję, nie chcę, dalej nie idę. Oddelegować, zrzucić czy podrzucić. Zgłosić do szefa, że nie wyrabiam i potrzebuję wsparcia.
Tak, dziewczyny, mam pietra przed porodem. Co z tego, że to mój trzeci, kiedy taki strach zaatakował mnie pierwszy raz! Boję się jak nigdy wcześniej! Nie wiem kompletnie co mnie czeka. Co się stanie, jak on będzie wyglądał, nie wiem, jak i na co się przygotować. Serio! Wiem, dwa razy już urodziłam. Ale do tej pory naturalnie, a teraz lekarz już zapowiedział mi cesarkę (mała nie obróciła się właściwie). A ja nie mam pojęcia z czym się to je!
Że niby co – że stracę czucie w ciele, że ktoś go potnie, wsadzi w nie łapska i przez bebechy wyjmie mi dziecko? Potem mnie pozszywa? Każe leżeć? I będzie bolało właśnie wtedy, kiedy brak bólu będzie mi najbardziej potrzebny? Jak mam obrócić się na bok z taką raną centralnie na środku brzucha? Jak karmić malucha na leżąco? Jak mu przebierać pieluchy? Jak w ogóle wstać z tego wielkiego, metalowego, szpitalnego wyrka?
Strach paraliżuje mnie, kiedy nie wiem, co mnie czeka. Jedyny pomysł jaki mam na ból to... przespać go. Nie wezmę do szpitala żadnych książek, gazet, wyłączę net w telefonie. Będę cierpieć, a poza tym karmić, sikać, jeść i spać, spać, spać. Nic więcej. Może prześpię najgorsze?
Ewentualnie zgadzam się i mogę iść na układ z własną, tą najmłodszą, jeszcze brzuchatą córką: w ciągu tych ostatnich tygodni ani razu nie będę narzekać. Nie powiem złego słowa na drętwiejącą od żylaków nogę, na bolące plecy, o zgadze nie wspomnę, na brak tchu po wczłapaniu na czwarte piętro się nie zająknę. Sikanie co 2 godziny całą dobę? Pikuś! Nietrzymający zwieracz przy kaszlu i śmiechu – spoko, krew lecąca z nosa – luz, osłabienie – dam radę. Ani razu nie jęknę, że biodra robią mi się, jak u słonia i już naprawdę w niczym nie wyglądam dobrze. Tylko obróć się, maleńka, OK?
*
Funkcja panika działa u mnie tak mocno, że wracam myślami do porodu myjąc gary, w kolejce do kasy i czekając na Maję przed szkołą. Fajnie mam wieczorami, bo wtedy zagłuszam. Most nad Sundem (kto nie zna, niech wie, że to kryminał) dudni mi w uszach, a ja wywijam tradycyjnie – tym razem drutami. Stres wchodzi w te oczka prawe i lewe, na zmianę. Koc dla Mili powstaje, a że strach opanował mnie spory, to już niedługo go skończę.






Taka terapia, cóż, nic na to nie poradzę.
*


PS. Biodra jak u słonia same z siebie się nie robią :). Dbam o to! Wiecie: domowe ciacha w ilości mega, deserki, a ostatnio czekolada :). Widzicie spojrzenie Mili? Ja zioram na czekoladę tak samo :)

xxXAgaXxx


4 komentarze:

  1. Kochana Agnieszko, i ja w myślach przemawiam łagodnie do Twojej najmłodszej i namawiam Ją do fikołka. JEDNEGO ;)

    PS. Zmiany szaty graficznej bardzo na plus. Mój wzrok bardzo Ci dziękuje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A tak w ogóle to nie zapominaj, że całkiem blisko Ciebie mieszka "emerytowana" doula, która chętnie przyjedzie do szpitala i pomoże ze wszystkim, co trzeba.

    OdpowiedzUsuń