niedziela, 1 listopada 2015

Co wspólnego ma instynkt samozachowawczy z kasą?



Kiedyś dziwiłam się dlaczego moja mama płaci rachunki z tak dużym wyprzedzeniem przed terminem. Przestałam, kiedy sama zapłaciłam w jednym miesiącu ten sam kredyt dwukrotnie, a innym razem zapomniałam o czynszu. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że mama jest wyposażona w instynkt samozachowawczy, którego ja w sobie po prostu nie odkryłam.
Urodzenie dzieci skutecznie wypłukało moją głowę z pamięci, a zalało ją zapominalstwem. Dni mijają szybciej niż mogłam kiedykolwiek przypuszczać, daty z przyszłości uprawiają jakieś sprinty nadchodząc wcześniej niż powinny, nie ma czasu na rozważania, roztrząsanie, zastanawianie się. Jest cel, reakcja, wykonanie zadania i lecę dalej. Kiedy odkryłam organizery, planery i kalendarze pokochałam je mocno i wylewnie (szkoda mi czasu na ponowne odkręcanie sprawy dwukrotnie zapłaconej raty więc zapisuję w nich nawet terminy płacenia rachunków). Mam tam wpisaną wizytę u okulisty na luty 2017 i wycieczkę szkolną Majki w przyszłym tygodniu, daty urodzin i ostateczny termin na kupienie prezentów. Zapisuję tygodniowe obiadowe menu i planuję zakupy. O organizacji świat wielkanocnych wprawdzie jeszcze nie myślę, ale o urodzinach córki w lutym już tak. Koncepcję na dekorację domu na Boże Narodzenie mam już prawie gotową. A kierunek adwentowo – świąteczny rozpoczynam już po Wszystkich Świętych.
Instynkt samozachowawczy dała mi w gratisie Maja, kiedy się urodziła. To on mówi mi, że właśnie dziś powinnam się wyspać, a przygotówkę do obiadu piątkowego warto zrobić w środę. Dopiero mając Majkę dowiedziałam się, że nie zostawia się spraw na ostatnią chwilę! Zawsze trzeba mieć rezerwę czasową na nieprzewidziane wybuchy. Bo życie z dziećmi jest jak chodzenie z tykającą bombą.
Sytuacja sprzed kilku dni: idę spać nawet wcześniej niż moje dziewczyny (a te, jako przykładne przedszkolak i uczennica kładą się wcześnie, wierzcie mi). Odsypianie zaległości to komfort. Kto na tyle odważny, żeby zaprzeczyć? Kiedy noc mam tak zarembiście długą, a sen mocny, nawet nie przypuszczam, że kolejna taka sama już nie będzie. Bo dobę później Mila dostanie koszmarny katar, będzie budziła się po to, żeby płakać, mieć problem z ponownym zasypianiem, znów płakać itd. A moje spanie zamieni się w zapadanie w chwilowe drzemki. Tym samym na kolejne dni młoda zostaje królową gila.

Obiecałam sobie, że do końca października zrobię dziewczynom dywanik do pokoju . Myślicie, że wymiękłam, a gluty mnie powaliły? Otóż nie! Moje obie bomby już mnie dobrze przeszkoliły z radzenia sobie z brakiem czasu :). Instynkt samozachowawczy mam silny :).
Drogie Panie i drodzy Panowie ogłaszam, że dywan do pokoju dziewczynek skończony! Małe już się nim cieszą i na nim bawią. Kolejny projekt z domowej listy zmian zrealizowałam.







PS. Za wykonanie zadania przed dedlajnem należy się premia. Więc teraz daję sobie czas na nową książkę, zamówiłam dżinsowe rurki dla bab w ciąży, mam też nową, śliczną, mięciutką różową włóczkę. Co z niej powstanie dowiecie się następnym razem.
Tak więc: stay tuned!
xxXAgaXxx


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz