piątek, 22 sierpnia 2014

Szary szal na weekendy



Piątkowy wieczór cieszy mnie nieziemsko. Przede mną wiele godzin przeżywanych po mojemu. Zmniejszam obroty i snuję się. Nie potrzebuję kalendarza i notatnika. Odpoczywam. Na baczność postawi mnie dopiero poniedziałkowy budzik.
Dawno temu, w malutkiej, na pozór nieciekawej pasmanterii, udało mi się znaleźć włóczkę w pięknym, szarym kolorze z dodatkiem błyszczącej nitki. Późnozimowe piątkowe wieczory często spędzałam oglądając filmy i robiąc na drutach szal dla córy. W ten sposób startowałam w weekend.
Zima się skończyła, szal nie. Filmów nie oglądałam całe lato, a i za wizję zawijania się w wełnę w upale dziękuję bardzo. Nie chciało mi się chwytać za druty. Ostatnio jednak zrobiło się chłodno. Córa wieczorami zaczęła wbijać się w szlafrok, a ja już nawet opatuliłam się kocem. – Mamuś, skończysz szalik dla mnie? – usłyszałam kilka dni temu.
Wzięłam się więc znów za druty (już bez wizji, że będę się przy tej robocie topić :)). Szal prawie skończyłam (bez filmów i bez piątków :)). Majcia mierzyła go razem z drutami :). Ale dziś dokupiłam jeszcze jeden motek szarości. Szal będzie nieco dłuższy niż planowałam. Mam zamiar go od córy pożyczać :). Będzie mi pasował do czarnego, zimowego płaszczyka :).

2 komentarze: