Sklep z tkaninami. Ja z brzuchem. W głowie wizja: uszyję
córeczce pościel. W sercu: wzruszenie ach, jaka matka, ach, córce pościel sama
szyje. Ekspedientka pokazuje mi regał: tkanina odpowiednia – flanela, wzór:
misie. W mojej głowie myśl: ok, skoro ona się na tym zna, skoro wszyyyyystkie
matki dzieciom takie biorą to wezmę i ja.
I spała moja Majcia w tych misiach z flanelki. Nic jej
się nie stało.
Są błędy, które popełniłam jako matka, kłujące moje
sumienie. Są słowa, gesty, sytuacje, że kiedy sobie o nich przypomnę, patrzeć
na siebie nie mogę. Przepraszam moją małą, wynagradzam taką dawką cierpliwości
i spokoju, że aż czuję, że się nimi biczuję, w samotności płaczę. Oczyszczam
się. Czy wywieram wpływ na nią nie wiem. Ale chcę wierzyć, że tak.
Tak samo, jak teraz chcę wierzyć, że otaczając dziecko
określonymi przedmiotami mam wpływ na jego gust. Słowo wytrych: design. I tyle.
Dla mnie znaczy wiele, chcę, aby ważny był także dla moich
maluchów.
Mój mózg wchłonął już jakiś miliard książek. Do tego miksu
dorzuciłam wykształcenie. I ten duecik nie pozwala mi akceptować byle jakich
książek. W treści, ilustracji. Dlatego czasami jestem aż okrutna. Robię
selekcję. Badziew wywalam. Tak samo postępuję z zabawkami. Kiedy dzieci nie
widzą, pozbywam się ochydztwa.
Żyję w małym mieście. Nie dam sobie wmówić, że wystawa w
hipermarkecie jest nadzwyczajnym wydarzeniem i nie polecę na nią z maluchami,
by potem ustawić się w kolejce do losowania o rower. Wolę zabrać dzieci sto
kilometrów od domu do prawdziwego muzeum i pokazać co może znaczyć słowo
sztuka.
Niby nie było dramatu, że ta moja Majcia spała w tych misiach. Szkaradnych. Na
zawsze już tak zostaną w mojej pamięci.
Ale
teraz już nie śpi. Przeszła przez fazę sówek (materiał kupiony w sieciówce, w
promocji, moim zdaniem uroczy) na wymianę z groszkami. Obie pościele też
uszyłam jej sama, o czym możecie poczytać tu:
Ówczesne, z czasów hurtowni i miśków bicie serca jest
niczym, w porównaniu z obecnym. Wtedy wzruszałam się na myśl o samej sobie, a
teraz na myśl o dziecku, które własnoręcznie zrobiło swoją najnowszą pościel.
Kupiłam kawał zwykłej, białej bawełny, mazak do tkanin i
wiele tygodni zachęcałam: narysuj.
A kiedy zarysowała każdą wolną przestrzeń połączyłam ten
kawał białej bawełny z szarością w gwiazdki. Cudowny wzór, mega dziecięcy. Mój
ulubiony :).
Jestem dumna. Bo moje dziecko, lat 5, jest pomysłowe,
bardziej niż ja, ma wyobraźnię większą niż moja. Mam prawo znów płakać. Tym
razem nie z rozpaczy i sobie w brodę, ale ze wzruszenia :).
PS. Na ścianie pokoju moich córek zawisł plakat. W ramach
kontaktu ze sztuką zafundowałam im pracę od Ja Cię Broszę – Jelonka :)
xxXAgaXxx
Nic tylko podziwiac ciebie I corcie za super pomysl poscielowy gratuluje!!!!
OdpowiedzUsuńŚlicznie Ci dziękuję za miłe słowa. Jestem zadowolona z efektu, a córa przeszczęśliwa, że może spać w czymś, co zrobiła sama. Wydaje mi się, że prostymi pracami buduję jej pewność siebie i wiarę w to, że robi coś fajnego :)
OdpowiedzUsuńPrzypomnialas mi siebie,uszylam pościel nawet dwie, w misie-oczywiście,ale ani raz ich nie oblekłam-na moje szczęście.jakos nie mogłam na nie patrzeć... niesamowita wyobraznia mamy i corki!!!!!!! nic tylko zyczyc spokojnych snow kochane moje:)
OdpowiedzUsuńSuper, że uszyłaś, zdolniacho! Życzenia spokojnych snów się przydadzą :). Dziękuję :)
Usuń