- Nie, to nie jest prawda. Gorączka? W piątek? Na weekend?
Znacie to? Macie piękne plany na dni wolne, a dziecko
wyjeżdża Wam z chorobą? Miło nie jest, prawda? Szlag jasny i kurka na wacie.
Ostatnio pomyślałam sobie, że dobrze byłoby mieć fajowską,
nową, nieznaną grę schowaną przed dziećmi. Taką, którą wyjmę w sytuacji mega
podbramkowej. Wtedy, kiedy jedna z córek się rozchoruje i tym samym uziemi nas
skutecznie w domu. Taka gra przydałaby nam się niedawno. A ponieważ jej w domu nie
mieliśmy mocno powiało nudą.
Wiecie, w piątek po południu wszyscy jesteśmy nastawieni na
zarembisty weekend. Celebracja ruszyła: dzieci oglądają ulubione filmy, starzy
trąbią kawusię z pianką. Rezerwacja biletów na niedzielne zwiedzanie kopalni
zrobiona, sobota rozplanowana na gotowanie pyszności, szopingi i inne
przyjemności i obowiązki. I w tym pięknym klimacie minęła sobie godzina, a gdy
zaczęła się kolejna (godzina) przestało być miło. Gorączka u moich dzieci nie
wróży nic dobrego. I stało się tak, jak myślałam: niedzielnego zwiedzania nie
było, sobota minęła spędzona w drodze między laboratorium medycznym, pogotowiem,
szpitalem i domem. Gry nowej brak więc co zrobić z takimi wymuszonymi godzinami
w domu?
Mam dla Was pomysł! Można poszaleć kreatywnie.
Potrzebne koła ratunkowe to:
- bloki techniczny, rysunkowy, papiery przeróżne, koniecznie
kolorowe-hologramowe, tęczowe, brokatowe, pastelowe, samoprzylepne, dwustronne
– wiecie, że wybór w sklepach papierniczych i dla plastyków jest olbrzymi. Do
zestawu trzeba dorzucić kredki, flamastry, ew. farby, nożyczki, klej, taśmę
klejącą, kawałek sznureczka czy gumki bieliźnianej i patyczki do szaszłyków (te
długie).
Dajecie dziecku wszystko, co potrzebuje do
rysowania/malowania. Niech tworzy postaci, budowle, pojazdy. Wytnijcie je,
przyklejcie taśmą po lewej stronie patyczek do szaszłyków, a potem twórzcie
teatrzyki, scenki, dajcie czadu i chichrajcie się, aż Was brzuchy rozbolą :).
Papier i patyczki możecie wykorzystać też do serii dorosłej:
wytnijcie wąsy, bryle, brody, kapelusze. Przyklejcie patyczki –szaszłyczki jak
wyżej. Kto jest odporny na robienie w nich głupich min i śmiesznych zdjęć?
Więcej dziubaniny będziecie mieć przy maskach. Osobiście je
uwielbiam chyba dlatego, że moje dzieciaki i ich koleżanki wpadając w gości
urządzają przebieranki. Im więcej takich gadżetów mamy w domu tym one mają
większą frajdę. Maski robię tak: wynajduję w sieci kształt pyska zwierzątka,
drukuję, wycinam z kartki bloku technicznego, a papiery kolorowe wykorzystuję
do ozdoby.
W bardzo prosty sposób można też zrobić nakrycia głowy –
czapeczki ze zwierzęcymi motywami.
Weekend spędzony nad papierami może idealny nie jest, ale… pociesza
mnie tylko jedna myśl: może być jeszcze gorzej.
Maski polecam, figurki też, czapeczki również, a gry szukam.
Oby nie szybko mi się przydała.
Aga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz