piątek, 23 października 2015

Kto zjadł moje ciasto?



Wyszło miękkie, słodkie, wilgotne i wysokie. Skoro zakalca brak (juhuuuu! jes! jes!), szybko zmiksuję śmietanę z tym jednym jogurtem brzoskwiniowym, którego dziewczyny nie chcą zjeść, dodam cukier i będzie polewa. Na górę wrzucę kawałki pomarańczy. Skarmelizuję je, więc staną się mięciutkie i będą miały taki śliczny kolor, idealny do tego pierwszego w sezonie ciasta marchewkowego. Pycha! Rodzinko! Chcecie też? No dobra, pokroję więcej. Jedzcie, skoro Wam smakuje.
Dzień po akcji "piekę" czekałam na tę przyjemną chwilę, kiedy wyjdą wszyscy do tych swoich obowiązkowych zajęć, a ja odpalę poranną kawusię, kawał mojego ciacha i będzie mi dobrze. I wiecie co? Guzik! Moje, powtarzam MOJE, ciacho zjedli.
Tak się nie robi ciężarnej. Nie można jej zostawiać tylko z kubkiem kawy. Bo to słodkie to dla ciężarnej poprawiacz humoru, przypominacz, że przecież jeszcze nie tak dawno w pośpiechu wcinała ciacha z koleżanką z biura, a teraz ten kawałek z domowej piekarni umila jej samotną, domową ciszę. Nie wolno ciężarnej zabierać smakołyków!
Bo ciężarna miewa humory. Miewa chwile, kiedy - gdyby wydarła pyszczycho - słychać by ją było w bloku obok. Ale się nie wydrze, bo jej wstyd. Miewa ta ciężarna momenty, że zostawiłaby ten codzienny urobek i walnęła się na wyrku, jak to się powszechnie zaleca ciężarnym i nie robiła nic poza machaniem pilotem szukając czegoś, co się da oglądać (albo i nie da, a wtedy czas by sobie przynajmniej przy takim oglądaniu wolno płynął). Albo czytałaby sobie albo spała, albo wywaliła jakieś zbędne graty przez balkon. 
Bo nie ma ta biedna ciężarna teraz zbytnio możliwości wyżycia się. Ani nie pościga się na rowerze z samochodami, ani nie pobiegnie, ani się nawet szybko nie przespaceruje. Ha! Winka nie wypije, piwka też nie.W kawiarni nie posiedzi, bo duszno, a w restauracji akurat ulotnił się zapach, od którego ją naciąga i musi wyjść.
Dlatego zrozumcie, moi kochani, ciasto to dla ciężarnej ważna rzecz. Bo kiedy ona go ma, wy możecie powiedzieć: z niej to ostoja spokoju.
Więc next time: wara od MOJEGO marchewkowego! Od sernika i tarty też! No dobra, trochę Wam dam. Ale policzę kawałki i równo podzielę.
Znaleźć wentyl dla swoich negatywnych emocji w stanie permanentnej nadwrażliwości połączonej z fizyczną niewydolnością to kosmos. A wywalać je, jak wiadomo, trzeba. No więc, ja-ciężarna po raz trzeci, tym razem dałam się ponieść słodkim szaleństwom. Oj, kocham je, kocham miłością wielką. Szkoda tylko, że nadmiar nie idzie w cyc. No cóż, nie poradzę na to nic, więc na wagę wchodzę tylko u położnej i wolę nie słyszeć, co mówi. Ja po prostu uwielbiam te swoje poranki z kawusią i smakołykiem.
Z drugiej strony brakuje mi już pracowniczych dedlajnów, projektów na czas, spraw do ogarnięcia tylko w nadgodzinach. Więc sama wyznaczam sobie domowe projekty. Tym razem padło na dywan do pokoju dziewczyn. W wieczory, kiedy małe śpią, a duży pracuje, ja odpalam dwóch głównych aktorów: szydło i sznurek. Oczka lecą, raz, raz, raz, raz, raz, raz, raz, jak mantra. Takie dziubanie przynosi efekty - wyciszam się. Rano znów jestem oazą spokoju.
PS. Pod warunkiem, że znów nie zjecie mi ciasta (niezawodny przepis na marchewkowe mam z kwestiasmaku.com).
PS2. Wieczór to pojęcie względne. W moim życiu oznacza tyle, ile trwa film.
PS3. Niech żyje internet. Bez filmoteki, przy samym tylko szydełkowaniu, też by mnie szlag trafił.
PS4. Dywan będzie miał kształt heksagonalny. Główną inspirację i wzór wyszperałam u Oli (ozebrze.blogspot.com).

Próbek zrobiłam ze sto milionów. Testowałam grubości szydełek, wkurzały mnie co rusz powstające „fale”, a ja chciałam, żeby dywan był ścisły i idealnie naciągnięty, bez garbów. W końcu trafiłam!
Tak wyglądał start (niestety, tę wersję też sprułam i poprawiłam).





Tyle miałam po pierwszym wieczorze:

Tyle po drugim:

Obstawiam, że projekt dywan zajmie mi jakieś 6 wieczorów, dodaję czas na nieprzewidziane okoliczności i podbijam do 10. Trzymajcie kciuki i życzcie powodzenia! Deadline: koniec października.


xxXAgaXxx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz