Za balkonowym oknem mamy już rusztowania. W związku z tym Wembley (inaczej: sztuczna trawa) zwinięte i wystawione na korytarz, sznurki na pranie schowane, roślinki wyniesione. Nadciąga ekipa remontowa. Będą nowe płytki i barierki. Jakie – na to nie mam wpływu, bo decyzja należała do zarządu wspólnoty, ale mam wpływ na to, co będzie stało na płytkach :).
Czasami czuję się, jakbym miała dwie natury. Jedna jest poukładana – pani zorganizowana, z zegarkiem w ręku i kalendarzykiem pod pachą, która kontroluje domowe rachunki, pamięta o wizytach u specjalistów, przedszkolnych przedstawieniach, urodzinach i tym, że kończy się masło, płyn do czyszczenia toalet, a dziecko wyrasta z majtek. Ta moja wersja zrobiłaby balkon od linijki, prosty w formie, czarno-biały, taki trochę jak dla faceta.
Miewam też dni, kiedy chciałabym się poczuć jak mała dziewczynka – bez obowiązków, żyjąca tylko dla siebie. Ale ten stan jest już nieosiągalny, więc czerpię z tego, że po prostu łapię przyjemności.Wczoraj w nocy upiekłam tartę wg przepisu Polki. Chciałam, żeby rano była już schłodzona. Wstałam ciut wcześniej, by zjeść ją spokojnie, przed wyjściem do pracy, z pachnącą kawą. Dostałam w prezencie od dnia coś jeszcze. Jadłam ją w ciszy, bo familia spała :) Po południu usiadłam na balkonie. To nic, że na betonie, ale zamknęłam oczy i wystawiłam twarz do słońca. Wieczorem gapiłam się tak po prostu, nic nie robiąc, w towarzystwie męża. Mieliśmy orzeźwiające drinki, chłodny wiaterek i rześkie powietrze. Fajne zakończenie dobrze rozpoczętego dnia.
Ta moja część pojechałaby z balkonem skrajnie inaczej - w romantyczne poduchy, falbanki, w meble, koniecznie metalowe, kute, udające zniszczone czasem, w róże i biele.
Gdybym miała dwa balkony albo jeszcze lepiej - tarasy - miałabym z górki. Ale mam tej powierzchni trzy metry na metr z kawałkiem.
A via Pinterest oglądam takie cuda: i takie:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz